Portugalia jest obecnie niamal w takiej samej sytuacji jak w listopadzie 2010 roku znajdowała się Irlandia. Musi zmagać się ze spekulacjami i jednocześnie twardo prowadzić swoją politykę finansową.
Dobrze już znany scenariusz się powtarza i wszystko wskazuje na to, że będzie miał takie samo zakończenie. Portugalia na razie, oficjalnie, nie bierze pod uwagę jakiejkolwiek pomocy ze strony Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (tak samo zachowywała się Irlandia). Chce poradzić sobie własnymi siłami. Na jutro planowane jest spotkanie z inwestorami, których chce nakłonić do kupna obligacji skarbowych państwa. Jeśli to spotkanie zakończy się fiaskiem, Portugalia będzie miała nóż na gardle. Widmo niechcianej pożyczki będzie coraz bliższe.
Tymczasem, kiedy Portugalia walczy o swoje finanse, Unia Europejska nie daje jej odetchnąć. Nakłania ją do pożyczki. Finansiści szacują już nawet, że mogłaby ona wynieść od 60 do 80 mld euro, czyli mniej niż wyniosła dla dwóch poprzednich państw. Grecja otrzymała 110 mld euro, Irlandia – 85 mld euro. Mimo takich wydatków unijny fundusz ratunkowy jest jeszcze bezpieczny i z pewnością poradzi sobie z wypłatą środków na odbudowanie sytuacji w Portugalii. Gorzej będzie jeśli będzie zmuszony wesprzeć kolejne, tym razem państwa o rozbudowanej gospodarce, takie jak Hiszpania czy Włochy, które typuje się jako następne w kolejce po pomoc unijną.