Już wkrótce 1 lipca 2011 roku nastąpi historyczne dla naszego kraju wydarzenie. Polska stanie na czele Rady Unii Europejskiej. Będziemy przez sześć miesięcy przewodniczyć pracom Rady Europejskiej. Obrót spraw spowodowany jest naturalną konsekwencją przystąpienia Polski do Unii w 2004 roku. Polska musi zrealizować jasne cele, idee w tym czasie, ponieważ kolejna szansa objęcia tak istotnej funkcji przypadnie nam ponownie dopiero za wiele lat.
Donald Tusk w 2009 roku zajął konkretne stanowisko w stosunku do priorytetów polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Głównymi z nich są sprawy budżetowe będące coraz większym problemem w krajach członkowskich, przykład Grecji jest tylko czubkiem góry lodowej wobec pogłębiającego się kryzysu w takich krajach jak Hiszpania czy Niemcy. Za kolejną sprawę niecierpiącą zwłoki rząd uznał bezpieczeństwo energetyczne, które w ostatnich latach jest problemem zarówno naszym, jak i biedniejszych krajów UE. Dzieje się tak za sprawą złych kontaktów z Rosją, co wiąże się także z szeroko rozwiniętą polityką mającą ocieplić stosunki z krajami wschodu. Donald Tusk zwrócił uwagę również na problem Morza Bałtyckiego będącego przyczyną wielu konfliktów wewnątrz europejskich, zarówno na obejmującą go ochronę środowiska, jak i limity na połów ryb oraz konkurencyjny przemysł stoczniowy.
Ogólny zarys z pewnością nie obejmuje wszystkich problemów gnębiących Unię. Rząd powinien oprócz interesu Polski wziąć pod uwagę między innymi postępy prac Unii w poszczególnych dziedzinach, wyciągając wnioski na temat perspektyw dla polskiej prezydencji. Istotnym czynnikiem wpływającym na działania Polski będzie zastana w tamtym okresie sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej. Nasz kraj powinien być przygotowany na wszelakie możliwości i w razie potrzeby gotowy do rozwiązania konfliktów. Należy pamiętać, że decyzje nie są autonomiczne, muszą znaleźć aprobatę pozostałych państw członkowskich, dlatego Polska powinna być skłonna do dialogu nawet z krajami o zupełnie innych poglądach politycznych.