Światowa Organizacja Handlu (WTO) zwróciła się do Unii Europejskiej z nakazem zniesienia cła na produkty elektroniczne. W razie odmowy Unia może się spodziewać działań mających na celu wymuszenie tej decyzji.
Konsekwencje utrzymania cła na elektronikę będą takie, że państwa będące liderami w jej produkcji wprowadzą z kolei wysokie opłaty na granicach na produkty europejskie np. samochody lub leki. W swoim apelu WTO odwołuje się do podpisanego w 1996 roku porozumienia Information Technology Agreement (ITA). Jego sygnatariusze zobowiązali się do promowania handlu nowoczesną elektroniką. Jednak niewystarczająco sprecyzowano, co się kryje pod terminem high-tech. Unia wykorzystała to, aby objąć cłem produkty o tzw. rozszerzonej funkcjonalności (drukarki, wyświetlacze, przystawki set-top box wzbogacające telewizor w multimedialne funkcje komputera).
W chwili obecnej cło na elektronikę w UE wynosi od 6 do 14%. Władze wspólnoty mają 60 dni na złożenie apelacji, nie są skłonne do bezwarunkowego zaakceptowania wyroku WTO. Zamierzają renegocjować postanowienia ITA, z nastawieniem na ustanowienie obniżonych stawek celnych. Dopuszczalny czas apelacji to 60 dni.
Zmiany, które chce wymusić WTO z jednej strony uderzają w gospodarkę Unii. Jednak długoterminowo mogą przynieść korzyści. Swobodny obieg elektroniki spowodowałby spadek jej cen i zwiększenie innowacyjności branży. Być może nasze ceny z czasem zrównają się z tymi z USA.